Jak kuna wchodzi na dach

Opieka i konsultacja merytoryczna: mgr Nikodem Zając, Mykolog oraz biolog terenowy
Świadectwo mykologiczne Nr 12/SP/2020

Jeśli mieszkasz w domu jednorodzinnym, to pewnie wiesz, że czasem dach żyje własnym życiem. A jeśli pewnej nocy usłyszysz nad głową stukot, drapanie albo coś, co brzmi jak galop w kapciach – to możliwe, że masz niecodziennego gościa. Kuny potrafią znaleźć drogę tam, gdzie jej pozornie nie ma. I niestety – kiedy już raz się wdrapią, dach może stać się ich ulubionym miejscem na nocleg, drzemkę i… urządzanie bałaganu.

Niektórym wydaje się, że kuna po prostu „przeskakuje z lasu na dach”, ale w rzeczywistości to misternie zaplanowane działania. One dokładnie wiedzą, którędy się dostać, jak uniknąć ludzi i kiedy się nie wychylać. A jak już raz znajdą wejście, potrafią z niego korzystać regularnie – jak z własnych drzwi.

Kuna – mistrz wspinaczki i kombinowania

To naprawdę niesamowite, jak zwinne i pomysłowe potrafią być te zwierzaki. Wejdą po rurze spustowej jak po drabinie, wskoczą na dach z drzewa, przeciągną się przez dziurę w siatce wentylacyjnej. Są ciche, szybkie i elastyczne. Nie muszą walić łapami ani drążyć tuneli – po prostu znajdują najprostszy sposób, żeby dostać się tam, gdzie ciepło, sucho i spokojnie. A jeśli gdzieś już były, to najpewniej wrócą – bo kuna nie odpuszcza łatwo.

Ich fizjologia im w tym bardzo pomaga – długie pazury, lekka sylwetka i niesamowita równowaga. Potrafią przejść po cienkiej rurce czy kablu bez trudu, a nawet wspiąć się po chropowatej elewacji. Z tego względu dachy są dla nich jak plac zabaw – tylko że z bonusem w postaci ciepłego strychu.

Na zdjęciach przedstawiamy kunę – wygląda niepozornie, ale potrafi siać niemałe spustoszenie!

Gdzie znajduje wejście? Tam, gdzie my widzimy tylko cień

To, co dla nas wygląda jak „nic takiego” – luźna dachówka, niedomknięta klapa wentylacyjna, kratka z wyłamanym jednym ząbkiem – dla kuny to otwarte zaproszenie. Zdarza się, że przechodzą po kablach od internetu, wskakują z drzewa albo korzystają z luk w ociepleniu. Jeśli chociaż raz znalazła drogę na górę, bardzo możliwe, że wróci. I co gorsza – zaprosi koleżanki.

Często te drogi wejścia są tak nieoczywiste, że właściciele domów nawet nie biorą ich pod uwagę. A kuna? Ona właśnie takich miejsc szuka – ciasnych, ukrytych, niepozornych. I korzysta z nich wtedy, kiedy nikt nie patrzy – najczęściej późnym wieczorem lub o świcie.

Po co jej ten dach? W skrócie: ciepło, spokój i zero rachunków

Kuna nie wchodzi na dach z nudów. Szuka miejsca, gdzie będzie miała cicho, ciepło i bezpiecznie. Strych idealnie spełnia te warunki – szczególnie zimą. Tam może urządzić sobie legowisko, wychować młode, a przy okazji urządzić nocne wędrówki po wełnie mineralnej. Jeśli słyszysz bieganie nad sufitem i rano znajdujesz odchody albo ślady łapek, bardzo możliwe, że właśnie masz współlokatora.

Co więcej – dach daje jej spokój od naturalnych wrogów. Brak lisów, brak hałasu, brak opadów. Do tego izolacja cieplna działa jak kołderka. Czyli: darmowy nocleg z opcją zameldowania na zimę. I niestety, nie zważając na Twoją obecność, kuna szybko potrafi uznać Twój dom za swój.

A może już pora na profesjonalne zabezpieczenie?

Możesz próbować działać samodzielnie – to jasne. Kupić kratki, uszczelnić otwory, przyciąć gałęzie, które dotykają dachu. Ale kuna potrafi przechytrzyć nawet najbardziej zapobiegliwego właściciela domu. Profesjonalna ekipa nie tylko sprawdzi, którędy się dostaje, ale też zabezpieczy wszystkie potencjalne wejścia – nawet te, o których istnieniu nie miałeś pojęcia. I zrobi to tak, że kuna już nie wróci. A Ty? Będziesz mieć w końcu święty spokój.

Specjaliści często używają narzędzi i metod, które dla przeciętnego domownika są niedostępne – np. inspekcji kamerą, montażu siatek technicznych czy specjalnych środków odstraszających. Dzięki temu wszystko jest szczelne, trwałe i… po prostu skuteczne.

„Nowy dach” nie znaczy „kuna-proof”

Wielu właścicieli domów łapie się na tym, że skoro dach jest nowy, to wszystko musi być szczelne i bezpieczne. Niestety – kuny mają inne zdanie. Wystarczy jedna niedopatrzona szczelina, nieosłonięty wlot wentylacyjny albo miejsce, gdzie ocieplenie delikatnie się rozsunęło – i już mają wejście. Nowe domy też bywają ofiarą „kuna-designu”. Dlatego nie warto zakładać, że nowa konstrukcja ochroni nas przed dzikim lokatorem – lepiej regularnie sprawdzać, zanim pojawi się problem.

To trochę jak z autem – nawet jeśli wyjeżdżasz z salonu, warto co jakiś czas zajrzeć pod maskę. Nowy dach nie gwarantuje odporności na kuny, jeśli nie został odpowiednio zabezpieczony. A im szybciej to sprawdzisz, tym mniejsze szanse, że dziki lokator się wprowadzi.

Zobacz, jakie ślady zostawia po sobie kuna na Twoim podwórku!

Jak sprawdzić, czy kuna już była na dachu?

Cisza nie zawsze oznacza spokój. Czasem kuny przemykają tak cicho, że możesz przez tygodnie nie wiedzieć, że mieszkacie razem. Dlatego warto zaglądać na strych – choćby raz na jakiś czas. Odchody kuny są dość charakterystyczne – długie, ciemne, skręcone na końcach. Możesz też zobaczyć odciśnięte ślady łap w kurzu, resztki po jedzeniu, ściółkę z wełny mineralnej. Jeśli coś wygląda podejrzanie, to najprawdopodobniej… jest podejrzane. Lepiej działać zawczasu, niż czekać, aż zrobi się naprawdę głośno.

A jeśli nie masz pewności – zrób zdjęcie i pokaż je fachowcom. Czasem jeden rzut oka wystarczy, żeby rozpoznać, czy to ślady kuny, szczura, czy może tylko przelotnego ptaka. A mając pewność, możesz działać konkretnie, a nie na oślep.

Kuna na dachu? Zostaw to nam

Z kunami nie ma żartów, ale i nie trzeba się z nimi męczyć samotnie. Dezynfeusz pomaga właścicielom domów pozbywać się tych nieproszonych gości szybko, skutecznie i bezpiecznie. Wiemy, gdzie szukać, jak zabezpieczać i jak sprawić, żeby kuna więcej nie wróciła. Działamy lokalnie, więc dojazd nas nic nie kosztuje – a Ty nie musisz kombinować, tylko po prostu dzwonisz, a my zajmujemy się resztą.

Nie działamy schematycznie – każdą sytuację traktujemy indywidualnie, bo każdy dach to inna historia. A naszym celem jest jedno: Twój spokojny sen i dom bez dzikich lokatorów. Jeśli tylko coś zaczyna Cię niepokoić – jesteśmy po drugiej stronie telefonu.