Jaki jest ulubiony przysmak kuny? – Łowcy kun podpowiadają

Opieka i konsultacja merytoryczna: mgr Nikodem Zając, Mykolog oraz biolog terenowy
Świadectwo mykologiczne Nr 12/SP/2020

Kuny to sprytne drapieżniki, które potrafią zrobić z naszego strychu prywatny hotel z restauracją w jednym. Ale zanim zarezerwują sobie miejsce na dłużej, muszą coś zjeść. I tu właśnie robi się ciekawie, bo wbrew pozorom — one nie jedzą byle czego. Jeśli zastanawiasz się, co takiego je przyciąga do Twojego domu albo czym można je ewentualnie zwabić (czy odstraszyć), to dobrze trafiłeś.

Poznanie kulinarnych upodobań kuny to nie tylko ciekawostka — to podstawa do skutecznego działania. Bo jeśli wiesz, co ją kusi, to wiesz też, co lepiej usunąć z otoczenia… albo co wykorzystać, jeśli chcesz ją złapać. A że Dezynfeusz ma w tym niemałe doświadczenie — podpowiadamy z pierwszej ręki.

Kuny kochają białko – i to konkretne

Choć wyglądają uroczo, kuny to bezwzględne drapieżniki. A jak przystało na mięsożercę — najbardziej ciągnie je do białka. Ich ulubiony przysmak? Jajka. Świeże, surowe, pachnące — najlepiej jeszcze ciepłe, jak z gniazda. Nic nie działa na nie tak skutecznie, jak porządne jajko pozostawione w odpowiednim miejscu. Dla kuny to uczta i nagroda w jednym.

Poza jajkami chętnie polują na drobne gryzonie, małe ptaki czy resztki mięsa. Ale nie przestraszy ich też surowy kurczak czy podroby. Kiedy są głodne, nie kręcą nosem — ale zawsze wybierają to, co przypomina naturalne pożywienie z lasu. Im bardziej intensywny zapach, tym lepiej.

Na zdjęciach przedstawiamy kunę – wygląda niepozornie, ale potrafi siać niemałe spustoszenie!

Co z karmą dla kota? Niestety – też działa

To zła wiadomość dla wszystkich właścicieli czworonogów. Kuny mają niesamowity węch i potrafią wyczuć karmę dla kota (albo psa) z dużej odległości. W dodatku taka karma, pełna tłuszczu i zapachu mięsa, działa na nie jak magnes. Zostawisz miskę na tarasie? Możesz się nie zdziwić, jeśli nocą ktoś ją dokładnie wyczyści.

To właśnie dlatego często kuny pojawiają się w miejscach, gdzie na pozór wszystko wydaje się „czyste”. Ale wystarczy zapach karmy, porzucony worek lub odrobina jedzenia przy wejściu do piwnicy i już mamy zaproszenie, którego nie sposób odrzucić.

Resztki z grilla, kompost, śmietniki – otwarta stołówka

Kuna nie chodzi do restauracji, ale jeśli znajdzie śmieci, w których czuć mięso lub tłuszcz – nie pogardzi. Resztki z grilla, niedojedzone kiełbaski, tłuste kości – wszystko to jest dla niej jak uczta pod chmurką. Szczególnie latem, kiedy ludzie grillują, a śmieci czasem trafiają na bok, zanim trafią do kosza.

Nie bez powodu kuny są częstymi gośćmi przy altanach śmietnikowych czy kompostownikach. Tam, gdzie człowiek zostawia zapach jedzenia, tam one zaglądają z nadzieją na darmowy posiłek. W ich świecie — im bardziej intensywnie pachnie, tym większa szansa, że warto wejść. Dlatego wiele osób próbuje je odstraszać różnymi zapachami – np. bardzo popularna jest uryna lisa na kuny, która ma imitować obecność naturalnego wroga. Brzmi oryginalnie? Może i tak, ale skuteczność takich metod bywa… bardzo różna.

A co z owocami? To zależy

Kuny to mięsożercy, ale od czasu do czasu mogą sięgnąć po coś słodkiego. Gdy nie mają dostępu do mięsa, zdarza im się zjeść dojrzałe owoce – szczególnie jabłka, winogrona czy gruszki. Ale to raczej plan B. Słodkości są miłym dodatkiem, ale nie sprawią, że kuna specjalnie przeskoczy przez ogrodzenie i wejdzie do altanki.

Jeśli więc myślisz o przynęcie – owoce mogą być dodatkiem, ale nie głównym daniem. Z kolei jeśli masz w ogrodzie spadające owoce, które gniją w trawie, lepiej je regularnie zbierać. Bo choć kuny ich nie uwielbiają, mogą być wystarczającym powodem, by zajrzeć na działkę – a wtedy pojawiają się pomysły typu pułapka samoprzylepna na kuny, które w teorii brzmią prosto, ale w praktyce nie zdają egzaminu z etyki ani skuteczności.

Ulubione nie znaczy bezpieczne

To ważna uwaga: to, co kuny lubią jeść, może być dla Ciebie… niebezpieczne. Dlaczego? Bo jeśli przyciągniesz je jajkiem czy mięsem, a potem nie zabezpieczysz miejsca, możesz nie tylko ściągnąć kunę, ale i ją zatrzymać. A jak już się zadomowi, to mamy klasyczny scenariusz: hałas, szkody i nieprzespane noce.

Dlatego nie chodzi o to, żeby „dokarmiać, by złapać” – tylko o to, by wiedzieć, co je przyciąga i to eliminować z otoczenia. Albo – jeśli robisz to z pomocą fachowców – by użyć ich ulubionych przysmaków do skutecznego zwabienia i usunięcia. Ale tu trzeba wiedzieć, co się robi.

Zobacz, jakie ślady zostawia po sobie kuna na Twoim podwórku!

Przysmaki jako przynęta? Tylko z głową

Używanie jedzenia jako przynęty ma sens, ale tylko wtedy, gdy jest to element większego planu. Zatrute jajka, klatki z przynętą czy odstraszające środki zapachowe działają tylko wtedy, gdy są odpowiednio dobrane i użyte we właściwym miejscu. Bo kuna, mimo że łasa na smakołyki, potrafi być nieufna. I jeśli coś jej nie gra – omija pułapkę szerokim łukiem.

Dlatego właśnie najlepiej takie rzeczy zostawić specjalistom. Wiedzą, co działa, jak to ustawić i kiedy interweniować. Samodzielne działanie czasem kończy się fiaskiem albo… jeszcze większym zamieszaniem. Niektórzy próbują w tego typu sytuacjach sięgnąć po rozwiązania rodem z dawnych czasów – np. sidła na kuny. Ale takie metody nie tylko są niehumanitarne i niezgodne z prawem, ale też zwyczajnie nieskuteczne w miejskich warunkach. Lepiej postawić na coś mądrego i bezpiecznego – zarówno dla domowników, jak i samego zwierzęcia.

Dezynfeusz – znamy słabości kuny i wiemy, jak je wykorzystać

Jeśli masz już dość zgadywania, co przyciąga kunę i jak ją złapać – daj znać. W Dezynfeuszu nie działamy na chybił trafił. Wiemy, co działa, kiedy i w jaki sposób. Korzystamy z przynęt, które naprawdę mają sens, i metod, które są bezpieczne, skuteczne i zgodne z przepisami. Nie eksperymentujemy – my po prostu wiemy, co robić.

Działamy lokalnie, szybko i z doświadczeniem. Ty nie musisz już kombinować z jajkami, karmą czy klatkami – wystarczy, że się odezwiesz, a my zajmiemy się resztą. Z kuną nie trzeba się ścigać – wystarczy być o krok przed nią. I w tym właśnie pomagamy najlepiej.