Gdy Zapach Wilgoci Wypędzał z Własnego Domu – Ozonowanie Piwnicy

Kiedy zadzwoniła do nas Pani Krystyna, od razu dało się wyczuć w jej głosie zmęczenie. Nie było w tym paniki, nie było też emocjonalnych wybuchów. Raczej taka rezygnacja, która pojawia się, gdy człowiek przez długi czas bezskutecznie próbuje sobie poradzić z czymś, co wymyka się spod kontroli.

– „To już nie tylko piwnica. Zapach czuć na schodach, w przedpokoju, czasem nawet w szafie z kurtkami…” – powiedziała. – „Już nie wiem, co z tym zrobić. Wietrzę, myję, wstawiłam nawet ozonator z internetu – nic nie pomaga. Może państwo mi pomogą?”

Pani Krystyna mieszka z rodziną w domu jednorodzinnym na obrzeżach miasta. Na co dzień – bardzo uporządkowana, schludna osoba. Dom jak z katalogu: zadbane podwórko, kwiaty w donicach, czystość i spokój. Tym bardziej przeszkadzał jej ten jeden element, którego nie dało się zakryć zasłoną, wynieść ani przestawić – zapach wilgoci, który czaił się w dolnej części budynku, w piwnicy.

Z biegiem miesięcy zapach stawał się coraz bardziej uporczywy. Taki trudny do zdefiniowania miks stęchlizny, zbutwiałych kartonów, czasem dymu, czasem ziemi. Pranie zaczęło chłonąć woń otoczenia, goście subtelnie przestali korzystać z piwnicy, a domownicy unikali schodzenia po przetwory czy narzędzia.

Pani Krystyna nie chciała jednak, by sąsiedzi coś podejrzewali – „Wie pan, tu się wszystko niesie… A ja się po prostu tego wstydzę” – przyznała wprost.

Dlatego pojawiliśmy się z samego rana, nieoznakowanym samochodem, tak jak proszono. Ani logo, ani uniformy, ani widoczne sprzęty. Ot, zwykła wizyta, jak każda inna. Nasze podejście opiera się na zrozumieniu i szacunku, bo wiemy, że problem z zapachem w domu, zwłaszcza u osób bardzo dbających o porządek, może być sprawą delikatną.

Na miejscu przeszliśmy przez szczegółowy wywiad z klientką. Zapytaliśmy o historię pomieszczenia, poprzednie zalania, obecność starych materiałów organicznych, problemy z wentylacją. Potwierdziła, że wilgoć była kiedyś, ale ściany już dawno wyschły. A jednak zapach pozostał.

W pomieszczeniu było chłodno, lekko duszno, a powietrze jakby ciężkie. Nie czuć było wilgoci fizycznie, ale w powietrzu krążył charakterystyczny zapach utajonej pleśni, rozkładu, niedotlenienia.

Przystąpiliśmy do działania. Rozstawiliśmy profesjonalny generator ozonu, dopasowując jego moc do kubatury piwnicy oraz poziomu nasycenia powietrza. Przeprowadziliśmy też pomiar tła biologicznego, by ocenić, z jakim stężeniem zarodników mamy do czynienia. Poziom nie był alarmujący, ale z pewnością wystarczający, by powodować uporczywy zapach i złe samopoczucie.

Przygotowaliśmy piwnicę zgodnie z zasadami bezpieczeństwa. Wynieśliśmy metalowe narzędzia, zabezpieczyliśmy elektronikę, zablokowaliśmy dopływ powietrza z zewnątrz. Zabieg trwał ponad dwie godziny. Po zakończeniu ozonowania przystąpiliśmy do intensywnego wietrzenia, by zneutralizować resztki ozonu i zapewnić bezpieczny powrót do użytkowania.

Zwieńczeniem było wspólne przejście z klientką przez pomieszczenie, by mogła sama ocenić rezultat. I wtedy pojawiła się ta reakcja, którą najbardziej lubimy.

– „To jest… po prostu czysto. Nie wiem, jak to opisać. Nie pachnie choinką, nie pachnie perfumą – tylko… pachnie powietrzem. Takim z gór” – powiedziała, wyraźnie wzruszona.

Kilka dni później zadzwoniła jeszcze raz. – „Wie pan co? Wreszcie zeszłam tam z książką. Po prostu posiedzieć. I… pierwszy raz od lat było mi tam dobrze.” Dodała, że planuje teraz uporządkować przestrzeń, ustawić regały, wstawić fotel. Z miejsca, którego unikała, zrobiła miejsce, które polubiła.

Dla nas to najlepszy możliwy finał. Bo ozonowanie to nie tylko techniczna usługa – to przywracanie komfortu, godności i spokoju.