Cichy Wróg w Betonowej Przestrzeni – Ozonowanie Garażu

Garaż to dla wielu mężczyzn mała świątynia. Miejsce, gdzie nie tylko trzyma się samochód, ale też majsterkuje, trzyma narzędzia, wspomnienia, a czasem nawet marzenia. Dla Pana Tomasza jednak, od ponad roku, to miejsce było raczej źródłem irytacji niż przyjemności.

– „Otwieram bramę i co? Od razu mnie odrzuca. Smród jakby coś tu kiedyś gniło. A to tylko… kurz? Stare opony? Nie wiem. Tyle razy sprzątałem, prałem dywaniki, malowałem ściany. I nic. Wstyd nawet dzieciaka wpuścić, nie mówiąc o sąsiedzie.”

Pan Tomasz mieszka na nowym osiedlu domków szeregowych. Garaż jest jego dumą – szeroki, z kanałem, dobrze oświetlony. Ale od czasu, gdy po poprzednich właścicielach został dziwny, trudny do określenia zapach, Pan Tomasz przestał z niego korzystać. Samochód parkował na podjeździe, a w garażu przechowywał tylko najpotrzebniejsze rzeczy.

– „Czuć coś… spalonego, jakby dym papierosów, trochę oleju, może stęchlizny. Ale nie wiadomo co i skąd.”

Pan Tomasz próbował wszystkiego – mycia ścian, wymiany wykładzin, nawet ozonatora kupionego przez internet. Niestety, po krótkiej poprawie, zapach wracał. W końcu, po rozmowie z sąsiadem, który polecił naszą firmę po podobnym zabiegu, Pan Tomasz zdecydował się zadzwonić.

Garaż Pana Tomasza znajdował się na poziomie gruntu, od strony ulicy. Wszystko widoczne dla przechodniów i sąsiadów. Z szacunku do klienta, przyjechaliśmy nieoznakowanym samochodem, jak zawsze przy tego typu prośbach. Ubrani po cywilnemu, ze sprzętem i odzieżą ochronną schowaną w torbie – tak, aby nikt nie miał wrażenia, że „coś się dzieje”.

Na miejscu przeszliśmy przez wywiad z klientem i oceniliśmy stan techniczny garażu. Obiekt miał dobrą wentylację, ale niewielkie szczeliny w ścianach mogły powodować zaleganie zapachów. Po analizie zapachów i historii użytkowania, doszliśmy do wniosku, że ozonowanie z zastosowaniem trybu dezodoryzacji głębokiej będzie najlepszym rozwiązaniem.

Ustawiliśmy profesjonalny generator ozonu klasy przemysłowej, obliczając dawkę w oparciu o kubaturę i charakter wnętrza. Pomieszczenie zostało całkowicie uszczelnione – brama, kratki wentylacyjne, drzwi do domu. Zabezpieczyliśmy również przedmioty metalowe i plastikowe, które mogłyby ulec utlenieniu.

Sam proces ozonowania trwał niemal 3 godziny. Zastosowaliśmy cykliczne wstrzykiwanie ozonu z równoczesną cyrkulacją powietrza, aby cząsteczki mogły dotrzeć także do wnęk, szczelin i powierzchni porowatych, takich jak stara cegła i betonowa podłoga.

Po zakończeniu zabiegu przystąpiliśmy do intensywnego wietrzenia – otwarcie bramy, nawiewy, przewietrzanie boczne. Dla bezpieczeństwa, klient poproszony został o niekorzystanie z garażu przez kolejne 2 godziny.

Kiedy Pan Tomasz wszedł do garażu po zakończonym procesie, przez chwilę po prostu stał, w milczeniu. Wciągnął powietrze głęboko, jakby chciał się upewnić, czy to na pewno prawda. I wtedy się uśmiechnął.

– „Nie pachnie.”

Nie było ani śladu chemii, ani przyprawionych zapachów, ani dymu, ani stęchlizny. Tylko… powietrze. Kilka dni później zadzwonił raz jeszcze. – „Posprzątałem wszystko, zawiesiłem nowe półki. Wreszcie mogę tam trzymać rowery dzieci.”

Dla nas to była kolejna udana realizacja – nie tylko technicznie, ale przede wszystkim ludzko. Bo przecież nie chodzi tylko o ozon i cząsteczki. Chodzi o to, żeby ktoś mógł znowu poczuć się dobrze we własnej przestrzeni.