Gdy sprzęt stał na wodzie – osuszanie hali magazynowej po zalaniu

*W trosce o poufność i komfort naszych klientów, niektóre dane – w tym lokalizacja, imiona oraz szczegóły umożliwiające identyfikację miejsca realizacji zlecenia – mogły zostać celowo zmienione.

Pewnego dnia odebraliśmy telefon od Pana Artura – kierownika dużego centrum logistycznego w województwie śląskim. W jego głosie słychać było napięcie, którego nie dało się pomylić. „Mieliśmy tu już jedną firmę, niby osuszali… ale sytuacja nie drgnęła ani o milimetr” – usłyszeliśmy. I rzeczywiście – kiedy przyjechaliśmy na miejsce, wszystko było jasne.

7 000 metrów kwadratowych magazynu – pełnego palet z nowym, ale mało rotującym sprzętem RTV i AGD – stało dosłownie w zawilgoconym powietrzu. Z pozoru podłoga wyglądała na suchą, ale nasze pomiary mówiły co innego. Wilgotność sięgała miejscami nawet 70%. Niepokojące zacieki, cichy zapach stęchlizny, pierwsze objawy korozji na niektórych metalowych elementach… To była tykająca bomba, która mogła zniszczyć setki tysięcy złotych w towarze.

Pan Artur pokazał nam raport poprzedniej firmy. Kilka dni pracy, kilka osuszaczy i… koniec. Problem był potraktowany powierzchownie – nikt nie zajął się tym, dlaczego woda w ogóle dostała się do hali. My zaczęliśmy od podstaw. Przyczyna była ukryta – ale dała o sobie znać, gdy deszcz lunął ścianą.

Po dokładnej inspekcji ustaliliśmy, że głównym winowajcą była niedrożna rynna spustowa w północno-zachodnim narożniku budynku. W czasie silnych opadów deszczu i gradobicia woda nie miała jak odpłynąć – zaczęła się cofać i przelewać przez wewnętrzne dylatacje przy ścianie. To właśnie tędy przedostała się do wnętrza hali, rozlewając się cicho po posadzce i wsiąkając w podłoże. Mimo że była to zaledwie cienka warstwa na pierwszy rzut oka, pod powierzchnią zbierały się litry wody.

Ten „cichy przeciek” okazał się bardziej podstępny niż nagłe zalanie – bo dawał złudne poczucie, że problemu nie ma. A wilgoć w takich obiektach zawsze działa po cichu i w cieniu.

Usunięcie wilgoci w takiej sytuacji wymagało nie tylko osuszania – najpierw musieliśmy zająć się źródłem problemu. Współpracując z Panem Arturem, zorganizowaliśmy błyskawiczną interwencję serwisu dachowego, który usunął zator w systemie odwodnienia i uszczelnił wszystkie newralgiczne punkty. Dopiero wtedy mogliśmy wejść z naszymi urządzeniami.

W takiej przestrzeni nie ma miejsca na przypadkowe działanie. Rozstawiliśmy flotę wydajnych osuszaczy kondensacyjnych i cyrkulatorów powietrza, które ustawiły wilgotność „do pionu”. Pracowaliśmy w trybie ciągłym, z dokładnym monitoringiem parametrów w każdej strefie magazynu.

Zastosowaliśmy mapowanie wilgotności obiektu, dzięki czemu wiedzieliśmy, które rejony wymagają intensywniejszej cyrkulacji. Użyliśmy mierników CM oraz termohigrometrów do kontroli mikroklimatu.

Zgodnie z ustalonym harmonogramem nasze działania nie kolidowały z bieżącym funkcjonowaniem magazynu. Zadbaliśmy też o bezpieczeństwo pracowników – wyznaczyliśmy strefy pracy urządzeń, informowaliśmy o każdym etapie, a wszystkie nasze działania były zgodne z procedurami wewnętrznymi obiektu.

Po kilkunastu dniach poziom wilgotności spadł do bezpiecznego poziomu – niecałe 40%. Urządzenia zostały uratowane przed uszkodzeniami, nie doszło do znacznych strat finansowych. Udało się też ochronić samą infrastrukturę hali – bez konieczności remontu czy wymiany wyposażenia.

A Pan Artur? W końcu mógł odetchnąć z ulgą. Na koniec usłyszeliśmy od niego słowa, które zawsze robią na nas wrażenie: „Szkoda, że nie trafiłem na Was od razu.”

W tamtej chwili czułem, że nie tylko osuszyliśmy przestrzeń – przywróciliśmy kontrolę, którą Pan Artur na chwilę utracił. Bo kiedy woda wchodzi tam, gdzie nie powinna, nie chodzi tylko o mury. Chodzi o nerwy, odpowiedzialność, ryzyko utraty towaru i stres, który wraca z każdym zapachem stęchlizny.

Ta realizacja przypomina po raz kolejny, że samo osuszanie to nie wszystko. Trzeba zrozumieć, skąd ta wilgoć się wzięła, usunąć źródło, a dopiero później osuszać. Inaczej to tylko doraźne „przesunięcie problemu w czasie”. My działamy kompleksowo. I zawsze do skutku.